niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 3

Promienie słoneczne otuliły moją twarz. Nie chętnie otworzyłam oczy przeciągając się na łóżku. Usiadłam podpierając się na łokciach. Spojrzałam na zegarek, obudziłam się 5 minut przed budzikiem. WOW - Powiedziałam w myślach i ruszyłam do łazienki, po drodze biorąc czyste rzeczy. Po prysznicu wysuszyłam włosy i ubrałam się. Zrobiłam makijaż po czym zwlekłam się na dół do kuchni.
-Hej skarbie. -przywitała mnie ciotka na co posłałam jej uśmiech. -Jak się spało? -usiadłam na krześle przy stole i przygryzłam warg.
-Okej. -szepnęłam i spojrzałam przez okno. Na moim talerzu znalazły się tosty za co byłam wdzięczna cioci. Od razu zabrałam się za jedzenie. Od wczoraj moje myśli, były zaprzątane przez niedawno poznanego Mulata. Próbowałam nie myśleć o nim w ten sposób w jaki to robiłam, jednak nic na to nie poradzę, że mnie intrygował . Był taki tajemniczy i budzący respekt. Jego oczy budziły strach... Ale coś jeszcze. Tylko co? Hmm..
Po skończonym śniadaniu wyszłam z domu kierując się na przestanek. Po drodze weszłam do jakiegoś sklepu z myślą kupna napoju, po czym ruszyłam prosto na przestanek.

*Kilka godzin później*


Po skończonych zajęciach, schowałam książki do szafki. Odwróciłam się do brunetki która z zaciekawieniem wpatrywała się w ekran swojego telefonu.
-Rayley. -Wydawało się że nawet tego nie usłyszała - albo zignorowała. -Rayley! -powiedziałam głośniej na co od razu na mnie spojrzała.
-Co? -zapytała jakby nigdy nic.
-Idziesz? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Co? Gdzie? -wybuchłam śmiechem i zatrzasnęłam drzwiczki szafki. Jeszcze w życiu nie widziałam bardziej zakręconej osoby.
-No zgadnij Einsteinie. -ruszyłam korytarzem do wyjścia. Po chwili brunetka dołączyła do mnie. Wyszliśmy na zewnątrz kierując się do bramy. Zauważyłam czarnego Bentleya stojącego na parkingu i... Zayna opierającego się o maskę auta. Uśmiechnął się po czym do nas pomachał.
-Jest! -powiedziała Ray na co posłałam jej pytające spojrzenie. -A... bo nie mówiłam ci? Miał dzisiaj nas odwieźć do domu. -powiedziała dumnie i ruszyła w stronę Mulata ciągnąc mnie za sobą.
-Cześć. -otworzył drzwi wskazując abym wsiadła.
-Hej. -odpowiedziałam cicho i wsiadłam na miejsce obok kierowcy. Brunetka zajęła miejsce za mną. Chłopak usiadł na miejsce kierowcy posyłając mi lekki uśmiech.
-Do domu? -zwrócił się do brunetki która pokiwała głową i zaczęła opowiadać jak to nie jest skrzywdzona przez rodziców którzy nie chcą kupić jej auta. Oparłam głowę na łokciu wzdychając.
Po paru minutach zatrzymaliśmy się pod jej domem. Pożegnałyśmy się po czym znów ruszyliśmy.
-Jak w szkole? -zapytał nagle Zayn sprowadzając mnie na ziemię.
-Co? -zamrugałam kilkakrotnie spoglądając na niego zaskoczona.
-Pytałem...
-Okej -przerwałam mu i przygryzłam dolną wargę.
-Aha. -skręcił w prawo a ja rozejrzałam się nie spokojna.
-Ale mój dom jest w drugą stronę... -nie odpowiedział nic tylko przewrócił oczami. Złapałam go za rękę chcąc zwrócić na siebie uwagę. Spojrzał pierw na moją dłoń a później w oczy. Przełknęłam głośno ślinę cofając rękę.
-Wiem. -jego głowa znów została skierowana przed siebie. Przez resztę drogie do... Gdzie? Nie odezwałam się ani słowem. Po jakiejś godzinie zatrzymaliśmy się pod jakimś lasem. Mogę się założyć że byliśmy daleko od Londynu. Mulat wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi. Wyciągnął w moim kierunku rękę.
-Zamierzasz wysiąść? -zapytał gdy nie uzyskał po mnie żadnej reakcji. Niepewnie chwyciłam jego dłoń i już po chwili stałam obok niego. On chce mnie zabić i zakopać w tym lesie?! Zatrzasnął drzwi i uśmiechnął się lekko.
-Nie. Nie jestem seryjnym mordercą wywożącym swoje ofiary do lasu w celu ich zamordowania. -zamilkł na chwile po czym dodał - Mam od tego ludzi. -widząc moją przerażoną minę wybuchnął śmiechem idąc w moją stronę. -Żartuje! -powiedział nie wyraźnie próbując uspokoić swój napad śmiechu. Jego to bawi?! - Choć - złapał mnie za rękę prowadząc jakąś ścieżką. W moim brzuchu pojawiło się nieznane mi wcześniej uczucie. Zignorowałam to i poddałam się Mulatowi. Po kilku minutach doszliśmy na małą polanę, pomiędzy drzewami przepływała mała rzeczka. Na środku leżał rozłożony koc . Obok było pełno kwiatów. To miejsce wydawało się magiczne. Zdziwiłam się. Spojrzałam na Mulata nie pewnie.
-Nie podoba ci się? -zapytał.
-Ja.. Um.. Podoba... -szepnęłam. -Ale.. W jakim celu mnie tu zabrałeś? -zignorował moje pytanie siadając na kocu. Zajęłam miejsce na przeciwko niego, bacznie go obserwując.

******

Rozmawialiśmy dobre 2 godziny. Zayn jest naprawdę... fajny - w każdym słowie znaczenia. Jednak czasami mnie przerażał. Był tak jakby ustalaczem granic. Śmieliśmy się i rozmawialiśmy, ale gdy on przestawał - ja również. Nie wiem dlaczego ale miałam wrażenie, że mną manipuluje.. Nie. Na pewno nie. Po prostu mi się zdaje. Prawda? Prawda. Jestem tylko przewrażliwiona. Mogę otwarcie powiedzieć, że od śmierci mojej mamy, jeszcze nikt mnie tak nie rozbawił. Dowiedziałam się, że jego matka również nie żyje.. To przykre gdy twoja rodzicielka umiera, prawda? A co powiesz jeśli ona umrze przy porodzie? Przez całe życie żyjesz ze świadomością, że twoja matka oddała za ciebie życie. To cholernie boli. I to bolało Mulata. Chociaż tego mi akurat nie powiedział...


________________________________________________________
Spóźniłam się z rozdziałem 27 minut! Hahaha
Wiem, że jest krótki :(  Przepraszam za wszelkie błędy które mogły się pojawić. Nawet nie sprawdziłam tego rozdziału zbytnio.. Mam nadzieje, że jest w miarę okey :)

Proszę o zostawienie komentarza, bo to bardzo motywuje xx Następny rozdział pojawi się na dniach.. to będzie tak jakby 2 część tego. Do następnego :)
Mój Twitter


1 komentarz:

  1. No no no! Dziewczyno, jestem zadowolona! Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy ale pozytywne zaskoczenie mnie odwiedziło xD
    Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń