niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 4 


-Kate nie możesz cały czas go zbywać. - spokojny głos cioci wydobył się zza drewnianej powłoki.
-Kto tak powiedział? -krzykłam opierając się o szafkę.
-To twój tata. Zrozum go.
Nic nie odpowiedziałam. A co mogłam? Mój "tata" nawiedza mnie smsami, telefonami.. Dacie wiarę że napisał do mnie list? Buahahahaha
Już raz powiedziałam - Więcej nie będę z nim rozmawiać. Może i ma trochę racji, ale nie może od tak oddawać swojego dziecka co nie? A może i dobrze, że tu jestem? Może to ma jakieś powiązanie z moim dalszym życiem? Może po prostu los chciał żebym w końcu otworzyła oczy i zobaczyła jakiego mam ojca? Jeżeli tak mogę go nazywać.. Nigdy nie miał dla mnie czasu. Nigdy. Po śmierci mamy potrzebowałam go. Cholernie chciałam żeby był przy mnie. A on? Wolał zająć się pracą i własnym dupskiem! Ten rok bez mamy dał mi dużo do myślenia...
I nadal mam wyrzuty sumienia. Nadal.. To moja wina, że ona nie żyje! Moja.. Tylko i wyłącznie moja.. Gdybym się wtedy nie zasiedziała u Holly.. Gdybym wróciła do domu wcześniej.. Nie martwiłaby się o mnie.. Nie musiałaby wsiadać wtedy do samochodu!
Fala łez zalała moje policzki. Nie mogę nic na to poradzić ale w pewien sposób tłumaczę sobie zachowanie ojca. Obwinia mnie o jej śmierć. Ma racje! To moja wina. Moja..


Kate do cholery!? - przestraszony głos mojej matki dobiegł z słuchawki telefonu.
-No mówiłam ci że zostanę dłużej u Holly. -powiedziałam obojętnie.
-Wiesz która jest godzina? - zapytała z wyrzutem - Wiesz ile razy do ciebie dzwoniłam? 
-Mamo.. Nie dramatyzuj.. - rozłączyłam się i  oddałam telefon mojej przyjaciółce.
Sprawdziłam swój. No fakt. 56 nieodebranych połączeń. No ale przecież nic mi nie jest prawda? Nagle dostałam smsa. 
"Będę po Ciebie za pół godziny. Mama"
-Muszę się już zbierać.. -powiedziałam niezadowolona do Holly. Przytakneła tylko głową i wróciła do oglądania TV. 

Minęła godzina. Gdzie ona jest? Stoję przed domem mojej koleżanki z naburmuszoną miną. Najpierw pisze że będzie za pół godziny a teraz co? Ileż można jechać?! Zastanawiam się nad powrotem do domu Holl gdy nagle mój telefon wibruje. Jestem pewna, że to moja matka więc od razu przystawiam urządzenie do ucha. 
-No gdzie ty jesteś?! Ile można jechać? Czuję że będę chora i to przez ciebie! Ale no... 
-Kate! -głos mojego ojca obija mi się o uszy przerywając mi mój mini wykład.
-Tato? Myślałam że to mama. Miała po mnie przyjechać.
-Mama..
-No gdzie ona jest? -przerywam rozglądając się po bokach.
-Mama miała wypadek. 
-Co? -pytam lecz nie oczekuje odpowiedzi. Komórka upada na ziemię. Stoję na środku ulicy. Nie. To nie może być prawda. W oddali słyszę dźwięk karetki. Przełykam głośno ślinę. Jedyne co pamiętam to czyjeś ręce ratujące mnie przed upadkiem.

Siedząc na łóżku myślałam tylko o tamtej sytuacji która miała miejsce rok temu. Kolejna czerwona kreska zagościła na moim nadgarstku. Kolejna kropla krwi spadła na prześcieradło. Dawno tego nie robiłam. Obiecałam sobie że już więcej tego nie zrobię. A jednak nie tylko ja nie potrafię dotrzymać obietnicy...

*** 


-Halo? - odezwał się zaspany głos w słuchawce. Zegarek wskazywał 12 w nocy. Nic dziwnego że spała.
-Holly? - powiedziałam cicho.
-Kate? -zapytała z niedowierzaniem - Boże Kate! 
-Co u.. ciebie? -po co ja w ogóle do niej zadzwoniłam? 
-Wszystko w porządku.. Ale ty lepiej mów co u ciebie. -powiedziała z troską w głosie.
-Przeprowadziłam się do Londynu. - usiadłam na łóżku.
-Serio? A twój tata..
-Mieszkam u cioci. -przerwałam jej. - Wiesz.. Nie wiem czemu zadzwoniłam... -przyznałam szczerze.
-Kate, nawet nie wiesz jak mnie to ucieszyło! Po śmierci twojej mamy, urwałaś kontakt i myślałam że...
-Holl proszę nie mówmy o tym w tej chwili.. -spojrzałam na swój nadgarstek.
-Przepraszam.. Wiesz że ciężko zapanować mi nad językiem..
-Okej. Może miałabyś czas się kiedyś... 
-Spotkać? -wtrąciła - Jasne że dla Ciebie mam czas! - powiedziała radośnie.
-To w takim razie zdzwonimy się? - podrapałam się po głowie.
-Jasne! Tylko wiesz.. Teraz mam twój numer więc mi nie uciekniesz! -zachichotałam na te słowa.
-Paa.. - rozłączyłam się opadając na łóżko. 
Dobrze zrobiłam dzwoniąc do mojej "przyjaciółki"? Hmmm.. Teraz mogę tylko żałować lub nie. Dlaczego to zrobiłam? Może chciałam po prostu usłyszeć jej głos? A może tylko zapewnienie że to nie z mojej winy TO się stało? Nie mam bladego pojęcia. Podeszłam do biurka i wyciągnęłam z szuflady notes. Zrobię to co robiłam kiedyś.. Może powrót do starych nawyków nie jest taki zły? Znów spojrzałam na nadgarstek. Może nie do wszystkich.. Usiadłam na podłodze opierając się o brzeg łóżka i zaczęłam wypisywać wszystkie moje uciążliwe myśli..
W pewnym momencie moja komórka zabrzęczała. Sięgnęłam na szafkę szukając urządzenia przy okazji strącając zegarek.
-Agh! -warkłam i zmusiłam się wstać. Podniosłam leżący przedmiot i odstawiłam na swoje miejsce. Odblokowałam telefon. Jedna nie odebrana wiadomość. 
"Radziłbym Ci zasłonić okna. xx" - Podniosłam jedną brew. Wyjrzałam przez okno i przełknęłam ślinę. Czarne auto stało na poboczu. Nie widziałam właściciela bo było z byt ciemno, ale wiedziałam kim on jest. Po chwili samochód odpalił i ruszył z piskiem opon. Zayn. 

____________________________________________________________

Jest rozdział 4! Wiem, że do dupy i wgl krótki, ale jest xd
Jeśli czytasz - Skomentuj :)
Next za tydzień czy coś koło tego :D
Mój Twitter :)



niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 3 cz.II

To przykre gdy twoja rodzicielka umiera, prawda? A co powiesz jeśli ona umrze przy porodzie? Przez całe życie żyjesz ze świadomością, że twoja matka oddała za ciebie życie. To cholernie boli. I to bolało Mulata. Chociaż tego mi akurat nie powiedział... 
-A twój tata? -zapytałam niepewnie.
-Nie chcę o tym rozmawiać. -burknął nagle. Spuściłam głowę na swoje dłonie i skinęłam lekko głową. O tym właśnie mówię. Raz jest miły a raz.. oschły i budzący strach. 
-Dlaczego taki jesteś? -powiedziałam bez zastanowienia się. Modliłam się żeby tego nie usłyszał. A jednak.
-Taki? Czyli jaki? -Przybliżył się do mnie. W jego głosie można było poznać nutkę rozbawienia..? Ja go nie pojmuje...
-Taki... - wskazałam na niego głową. 
-Jestem taki jaki jestem. -szepnął. Jego ciepły oddech odbił się o moją szyje na której momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Moje serce przyśpieszyło a oddech uwiązł w gardle. 
-Zayn.. -położyłam rękę na jego torsie z myślą aby go odepchnąć. Miał już coś powiedzieć jednak mój telefon go uprzedził. Głośny dźwięk wydobył się z mojej kieszeni. Odetchnęłam z ulgą i obserwowałam jak Mulat zajmuje swoje miejsce. Wyjęłam urządzenie i przystawiłam do ucha.
-Halo? -mój głos zadrżał. 
-Skarbie coś się stało? -Ciocia. 
-Nie. Dlaczego pytasz? -udałam 'głupią'.
-Brzmisz trochę dziwnie... -powiedziała. -Na pewno mi się zdaje. -dodała.
-Tak. Masz racje.. -przytaknęłam i odwróciłam wzrok od Zayna który z zaciekawieniem przyglądał się moim poczynaniom. 
-Jesteś w domu? -zapytała lekko nie pewna. 
-Um. Nie bo ja... -przeczesałam włosy w geście zdenerwowania. - Zaraz będę. -zapewniłam trochę bardziej pewnie. 
-Oh. Okej.. Obiad masz w piekarniku, ja wrócę później bo mam coś do załatwienia. 
-Dobrze. 
-No to do zobaczenia skarbie, bądź ostrożna.. - powiedziała trochę zdenerwowana.
-Paa.. -rozłączyłam się. 
-Kto to? -odwróciłam się z powrotem do Mulata.
-Um.. -po co o to pyta? -Możesz odwieźć mnie do domu? -zmieniłam temat. W jego oczach było widac niezadowolenie, jednak przytaknął i wstał z koca.

Droga do domu ciągła się nie miłosiernie. Zayn nie był ochoczy do rozmów więc po prostu siedzieliśmy w ciszy. Włączył radio a z głośników uciekły mocne basy, co wcale mi się nie spodobało. Zmrużyłam brwi i wyjrzałam przez okno. 
Było już szaro gdy podjechaliśmy pod mój dom. Wysiadłam z auta zabierając ze sobą wcześniej zostawioną tu torbę. Mulat wyszedł zaraz za mną. 
-Dzięki za podwiezienie... i za.. -jak mogłam nazwać to co się dzisiaj działo? - Wszystko.. -spuściłam głowę i ruszyłam ścieżką prowadzącą do drzwi. Zostałam szybko zawrócona przez rękę Malika, bo tak miał na nazwisko, oplecioną wokół mojego nadgarstka. 
-Umów się ze mną. -powiedział pewnie.
-Co? -podniosłam jedną brew. -Znaczy.. Dlaczego? -Co ja w ogóle paplam? 
-Bo chce żebyś się ze mną umówiła? -zapytał trochę za bardzo arogancko. - W sobotę. -dodał.
-Ale..
-Przyjadę po ciebie o 20. -puścił mój nadgarstek i dodał. -Ubierz sukienkę. -uśmiechnął się. 
Podniosłam brew i skierowałam się do drzwi. To była propozycja? Stwierdzenie? Czy kurde co? 
-Do zobaczenia! -krzyknął z drugiej strony ulicy.  
-Paa.. -szepnełam do siebie i trzasłam za sobą drzwiami. Nie mam zamiaru nigdzie iść. Na pewno nie z nim. Już żałuje, że dzisiaj z nim byłam. Ale czy miałam jakiś wybór? No własnie. Nie. Nie wiem czy mam w ogóle coś do powiedzenia w tej znajomości. Jedno jest pewne - Zrobię wszystko aby więcej się z nim nie spotkać.


__________________________________________________________
Hey! Hej! Hello! Jest 2 część! Też krótka.. No ale jest. Miała być wcześniej, ale nie miałam 
jak dodać. Mam nadzieje, że jest w miarę dobrze napisane :) Przepraszam za błędy które
na pewno się pojawiły. 
Proszę o komentowanie jeśli ktoś w ogóle to czyta... Dziękuje Ci Tiny Droplets za to, że zawsze 
komentujesz to co tu pisze i za to, że nadal ze mną jesteś :) 

Pozdrawiam cieplutko i ten.. do następnego który pojawi się w niedziele lub poniedziałek.. 
Hmm.. Jednak raczej w niedziele xd 
Zapraszam do czytania i komentowanie xx

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 3

Promienie słoneczne otuliły moją twarz. Nie chętnie otworzyłam oczy przeciągając się na łóżku. Usiadłam podpierając się na łokciach. Spojrzałam na zegarek, obudziłam się 5 minut przed budzikiem. WOW - Powiedziałam w myślach i ruszyłam do łazienki, po drodze biorąc czyste rzeczy. Po prysznicu wysuszyłam włosy i ubrałam się. Zrobiłam makijaż po czym zwlekłam się na dół do kuchni.
-Hej skarbie. -przywitała mnie ciotka na co posłałam jej uśmiech. -Jak się spało? -usiadłam na krześle przy stole i przygryzłam warg.
-Okej. -szepnęłam i spojrzałam przez okno. Na moim talerzu znalazły się tosty za co byłam wdzięczna cioci. Od razu zabrałam się za jedzenie. Od wczoraj moje myśli, były zaprzątane przez niedawno poznanego Mulata. Próbowałam nie myśleć o nim w ten sposób w jaki to robiłam, jednak nic na to nie poradzę, że mnie intrygował . Był taki tajemniczy i budzący respekt. Jego oczy budziły strach... Ale coś jeszcze. Tylko co? Hmm..
Po skończonym śniadaniu wyszłam z domu kierując się na przestanek. Po drodze weszłam do jakiegoś sklepu z myślą kupna napoju, po czym ruszyłam prosto na przestanek.

*Kilka godzin później*


Po skończonych zajęciach, schowałam książki do szafki. Odwróciłam się do brunetki która z zaciekawieniem wpatrywała się w ekran swojego telefonu.
-Rayley. -Wydawało się że nawet tego nie usłyszała - albo zignorowała. -Rayley! -powiedziałam głośniej na co od razu na mnie spojrzała.
-Co? -zapytała jakby nigdy nic.
-Idziesz? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Co? Gdzie? -wybuchłam śmiechem i zatrzasnęłam drzwiczki szafki. Jeszcze w życiu nie widziałam bardziej zakręconej osoby.
-No zgadnij Einsteinie. -ruszyłam korytarzem do wyjścia. Po chwili brunetka dołączyła do mnie. Wyszliśmy na zewnątrz kierując się do bramy. Zauważyłam czarnego Bentleya stojącego na parkingu i... Zayna opierającego się o maskę auta. Uśmiechnął się po czym do nas pomachał.
-Jest! -powiedziała Ray na co posłałam jej pytające spojrzenie. -A... bo nie mówiłam ci? Miał dzisiaj nas odwieźć do domu. -powiedziała dumnie i ruszyła w stronę Mulata ciągnąc mnie za sobą.
-Cześć. -otworzył drzwi wskazując abym wsiadła.
-Hej. -odpowiedziałam cicho i wsiadłam na miejsce obok kierowcy. Brunetka zajęła miejsce za mną. Chłopak usiadł na miejsce kierowcy posyłając mi lekki uśmiech.
-Do domu? -zwrócił się do brunetki która pokiwała głową i zaczęła opowiadać jak to nie jest skrzywdzona przez rodziców którzy nie chcą kupić jej auta. Oparłam głowę na łokciu wzdychając.
Po paru minutach zatrzymaliśmy się pod jej domem. Pożegnałyśmy się po czym znów ruszyliśmy.
-Jak w szkole? -zapytał nagle Zayn sprowadzając mnie na ziemię.
-Co? -zamrugałam kilkakrotnie spoglądając na niego zaskoczona.
-Pytałem...
-Okej -przerwałam mu i przygryzłam dolną wargę.
-Aha. -skręcił w prawo a ja rozejrzałam się nie spokojna.
-Ale mój dom jest w drugą stronę... -nie odpowiedział nic tylko przewrócił oczami. Złapałam go za rękę chcąc zwrócić na siebie uwagę. Spojrzał pierw na moją dłoń a później w oczy. Przełknęłam głośno ślinę cofając rękę.
-Wiem. -jego głowa znów została skierowana przed siebie. Przez resztę drogie do... Gdzie? Nie odezwałam się ani słowem. Po jakiejś godzinie zatrzymaliśmy się pod jakimś lasem. Mogę się założyć że byliśmy daleko od Londynu. Mulat wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi. Wyciągnął w moim kierunku rękę.
-Zamierzasz wysiąść? -zapytał gdy nie uzyskał po mnie żadnej reakcji. Niepewnie chwyciłam jego dłoń i już po chwili stałam obok niego. On chce mnie zabić i zakopać w tym lesie?! Zatrzasnął drzwi i uśmiechnął się lekko.
-Nie. Nie jestem seryjnym mordercą wywożącym swoje ofiary do lasu w celu ich zamordowania. -zamilkł na chwile po czym dodał - Mam od tego ludzi. -widząc moją przerażoną minę wybuchnął śmiechem idąc w moją stronę. -Żartuje! -powiedział nie wyraźnie próbując uspokoić swój napad śmiechu. Jego to bawi?! - Choć - złapał mnie za rękę prowadząc jakąś ścieżką. W moim brzuchu pojawiło się nieznane mi wcześniej uczucie. Zignorowałam to i poddałam się Mulatowi. Po kilku minutach doszliśmy na małą polanę, pomiędzy drzewami przepływała mała rzeczka. Na środku leżał rozłożony koc . Obok było pełno kwiatów. To miejsce wydawało się magiczne. Zdziwiłam się. Spojrzałam na Mulata nie pewnie.
-Nie podoba ci się? -zapytał.
-Ja.. Um.. Podoba... -szepnęłam. -Ale.. W jakim celu mnie tu zabrałeś? -zignorował moje pytanie siadając na kocu. Zajęłam miejsce na przeciwko niego, bacznie go obserwując.

******

Rozmawialiśmy dobre 2 godziny. Zayn jest naprawdę... fajny - w każdym słowie znaczenia. Jednak czasami mnie przerażał. Był tak jakby ustalaczem granic. Śmieliśmy się i rozmawialiśmy, ale gdy on przestawał - ja również. Nie wiem dlaczego ale miałam wrażenie, że mną manipuluje.. Nie. Na pewno nie. Po prostu mi się zdaje. Prawda? Prawda. Jestem tylko przewrażliwiona. Mogę otwarcie powiedzieć, że od śmierci mojej mamy, jeszcze nikt mnie tak nie rozbawił. Dowiedziałam się, że jego matka również nie żyje.. To przykre gdy twoja rodzicielka umiera, prawda? A co powiesz jeśli ona umrze przy porodzie? Przez całe życie żyjesz ze świadomością, że twoja matka oddała za ciebie życie. To cholernie boli. I to bolało Mulata. Chociaż tego mi akurat nie powiedział...


________________________________________________________
Spóźniłam się z rozdziałem 27 minut! Hahaha
Wiem, że jest krótki :(  Przepraszam za wszelkie błędy które mogły się pojawić. Nawet nie sprawdziłam tego rozdziału zbytnio.. Mam nadzieje, że jest w miarę okey :)

Proszę o zostawienie komentarza, bo to bardzo motywuje xx Następny rozdział pojawi się na dniach.. to będzie tak jakby 2 część tego. Do następnego :)
Mój Twitter


niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 2

-Okej. To widzimy się później? -upewniła się brunetka.
-Um...tak. -powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Już nie mogę się doczekać jak poznasz dziewczyny! -powiedziała radośnie. Pożegnałam się z Rayley i ruszyłam do samochodu cioci, która postanowiła mnie dziś odebrać.
-Jak było w szkole? -zapytała gdy zapinałam pas.
-Było...spoko. -zmrużyłam brwi i spojrzałam przez okno. Spoko..no jasne że "spoko".
Umówiłam się dzisiaj z Ray u niej w domu na 'maraton'. No chociaż nie spędzę reszty dnia sama w czterech ścianach. Po zatrzymaniu się samochodu pod domem, szybko wysiadłam i ruszyłam w jego stronę. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Wbiegłam po schodach na górę i rzuciłam się na łóżko.
-Agh!!! -warkłam gdy do moich uszu dobiegł dźwięk dzwoniącego telefonu. Nie ruszając się z miejsca z lekką trudnością, Wyciągnełam komórkę z kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz i od razu odrzuciłam połączenie. Nie będę z nim rozmawiać. Nie mam ochoty, i czuję że przez najbliższe 100 lat, to się nie zmieni. Zamknełam oczy chcąc na chwilę się zrelaksować...

-Kate! -usłyszałam wołanie mamy. -Kate do cholery to nie jest śmieszne! -jej głos zaczął się coraz bardziej załamywać z każdym kolejnym słowem. Bezradnie chodziła po placu szukając mnie. Zakryłam usta dłonią aby cichy chichot nie dotarł do jej uszu.  Spojrzałam przez ramie i zobaczyłam chłopca siedzącego obok dużej kałuży. Odepchnełam się od tyłu domku i ruszyłam w jego stronę. Z zaciekawieniem przekręciłam głowę w bok ,aby móc spojrzeć na to co trzyma w dłoni. 
-Hej. -usiadłam obok niego. Nie odpowiedział. Nawet na mnie nie spojrzał. -Mam na imię Kate a ty? -zapytałam, ale wciąż zero reakcji z jego strony. Po paru sekundach ciszy, w końcu podniósł na mnie wzrok. Jego oczy były przepełnione smutkiem, ale na ustach pojawił się zarys uśmiechu. 
-Co to? -spytałam wskazując na małą szkatułkę w jego dłoni.
-Nie wiem.. -szepną i wrócił wzrokiem na wcześniej mi wymienioną rzecz. 
-Jak to nie wiesz? -dopytywałam z zaciekawieniem. Nie odpowiedział. -Jak masz na imię? -ponowiłam pytanie. Już otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale tak szybko jak to zrobił, tak szybko je zamkną z powrotem. 
-Kate! -głos mojej matki dobiegł do moich uszu. -Kate! Tu jesteś! Tyle cię szukałam! -podniosła mnie z ziemi i przytuliła. -Nie rób mi tego więcej, rozumiesz? -zagroziła wciąż jeszcze drżącym głosem. Pokiwałam głową na tak po czym odwróciłam głowę w stronę chłopaka. Nie było po nim ani śladu...

Zerwałam się z łóżka do pozycji siedzącej. Zaczełam głośno oddychać i analizować w głowię ten sam, powtarzający się sen. Po chwili spojrzałam na zegarek. Była 16.30.
Kurde, o 17 miałam być u Rayley. Westchnełam i wstałam z łóżka. Zabrałam z komody jakieś ciuchy i weszłam do łazienki. Wziełam szybki prysznic nie mocząc przy tym włosów i umyłam zęby. Założyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania i zrobiłam lekki makijaż. Złapałam komórkę w dłoń i odebrałam przychodzące połączenie.
-Halo?
-Kate! Próbowałam się do ciebie dodzwonić z 20 razy! -założę się że w tej chwili wymachiwała zabawnie rękoma.
-Przepraszam...nie mogłam odebrać... -niezdarnie założyłam na nogi trampki. -Już wychodzę.
-Wyślę ci adres smsm. -poinformowała, w tle było słychać czyjeś śmiechy.
-Okej. - odpowiedziałam i rozłączyłam się, po chwili dostałam informacje dotyczące zamieszkania brunetki. Zeszłam po schodach i zauważyłam Ciotkę siedzącą przed telewizorem.
-Um...Wychodzę... -poinformowałam.  Odwróciła się w moją stronę z uśmiechem na ustach.
-Okej ale nie wróć za późno. -kiwnełam głową i założyłam kurtkę. -Podwieźć cię? -zapytała podniesionym głosem gdy już wychodziłam.
-Nie. Spoko pojadę autobusem! -odkrzykłam i zamknełam za sobą drzwi. Tak jak mówiłam, poszłam na przestanek i wsiadłam do swojego autobusu. Po 15 minutach byłam na miejscu. Ruszyłam chodnikiem z telefonem przed nosem, czytając kolejne instrukcję.
Billin Streat 34/9 jestem na miejscu. Nacisnełam dzwonek i już po kilku sekundach brunetka wpuściła mnie do środka.
-Nareszcie! -przytuliła mnie i zamkła drzwi na klucz. Ściągnełam kurtkę i odwiesiłam ją na wieszak. Już z korytarza można było słychać śmiech i rozmowy. Rozejrzałam się dookoła. Mieszkanie było bardzo przytulnie urządzone z nutką nowoczesności. Podążyłam za brunetką do salonu nerwowo bawiąc się palcami. Przekroczyliśmy próg a wszystkie pary oczu od razu zostały skierowane na mnie. Przełknełam ślinę i lekko uniosłam konciki ust.
-To jest właśnie Kate -Ray wskazała na mnie ręką szeroko się uśmiechając. -To jest Eleanor, Louis, Daniele i Zayn. -Podążałam wzrokiem za dłonią ciemnowłosej. W pewnym momęcie zamarłam a uśmiech zszedł mi z twarzy.
-Cześć Kate! -uśmiechnął się Louis. Spojżałam na niego po czym znów powrociłam wzrokiem na mulata, którego najwyraźniej rozbawiło moje zdezoriętowanie.
-Cześć.. -zmrużyłam lekko brwi i posłałam całej reszcie uśmiech.
-Rey opowiadała nam dużo o tobie! -Dani pociągneła mnie z rękę, zmuszając bym usiadła pomiędzy nią a El. Zamrugałam kilkakrotnie powracając na ziemię.
-To może ja włączę jakiś film? -zaproponował Lou zabawnie ruszając brwiami.
-Okej ale ja wybieram! -krzykła Eleanor i razem z brunetem rzucili się na półkę z płytami.
-Chodzisz razem z Rey do szkoły? -zapytała mnie dziewczyna. Przytaknełam głową z lekkim uśmiechem. -Przeprowadziłaś się do Londynu bo...
-Mieszka tu moja ciocia -przerwałam jej a ona lekko się uśmiechneła.
-Ej! Dani daj jej na razie spokój, wywiad zrobisz później! -zaśmiała się Rayley opierając się o framugę drzwi. Dziewczyna tylko wystawiła jej język i śmiesznie skrzyżowała ręce.
-Nie będę tego oglądać! -krzykła brunetka wydzierając Louisowi pilota z rąk.
-Dziecinada.. -Zayn burknął pod nosem i zabrał im powód do kłótni. Spojrzeli na niego gniewnie i usiedli na kanapie. Mulat podszedł do Telewizora i włączył jakiś film, po czym zajął miejsce obok mnie. Przygryzłam dolną wargę i wróciłam wzrokiem do Ray.
-Kate mogłabyś mi pomóc? -zapytała ruszając w stronę jakiś drzwi.
-Jasne. -wstałam i ruszyłam za dziewczyną. Weszliśmy do kuchni. Wyciągneła z lodówki 2 napoje i postawiła je na blat.
-Mogłabyś? -wskazała na półkę. Kiwnełam głową i wyciągłam 6 szklanek. Zabrałyśmy po drodze jeszcze jakieś czipsy i wróciliśmy do salonu. Położyliśmy wszystko na stoliku i zajeliśmy swoje miejsca. Powiem szczerze, że nie czułam się zbyt pewnie siedząc tak blisko Zayna. Chodź nie wiem czemu. Przecież mi nic nie zrobił no nie? Nawet go nie znam, tak samo jak resztę. El wyłączyła światło i przykryła się kocem, wtulając głowę w Louisa, który tylko zachichotał cicho. Dani z zafascynowaniem oglądała seans a Rayley podjadała czipsy, co chwilę pytając każdego czy ma też ochotę. Kontem oka obserwowałam Zayna który znudzony opierał się o swoją rękę. Jego szczęka mocno zaciśnięta, lekko porośnięta dwu dniowym zarostem. Duże oczy i te cholernie długie rzęsy. Prosty nos, a na ustach zarys uśmiechu. Spojrzał na mnie a ja szybko wróciłam wzrokiem na telewizor, co skwitował gardłowym śmiechem.

2 Godziny później


Do końca filmu zostało jakieś pół godziny. Oprucz El i Lou nikt go nie oglądał. Już dawno z Rayley wyszłyśmy do kuchni znudzone. Dużo rozawialiśmy... W sumie o niczym konkretnym jednak było to ciekawsze niż siedzenie przed telewizorem. Spojżałam na zegarek, 20.15.
-Ja będę się już zbierać. -poinformowałam dziewczynę na co zrobiła minę małego szczeniaczka.
-Jest dopiero po dwudziestej.. -włożyła szklankę do zlewu.
-Obiecałam cioci że nie wrócę późno. Nie chcę nadwyrężyć jej zaufania. -wstałam z krzesła.
-Rozumiem. -zapewniła z uśmiechem. -Jak wrócisz do domu?
-Zamówię taksówkę albo...
-Ja ją odwiozę. -wtrącił się mulat wchodzący właśnie do kuchni.
-Nie trzeba. Ja..
-To dobry pomysł. -powiedziała brunetka.
-Nie chcę sprawiać problemu.
-Przestań. To żaden problem. -zapewnił z cwaniackim uśmieszkiem na ustach.
-Okej.. -szepłam zrezygnowana. Po ubraniu kurtki i pożegnaniu się z wszystkimi, wyszliśmy na zewnątrz. Lampy oświetlały nam drogę, gdy szliśmy chodnikiem w kompletnej ciszy. Otworzył mi drzwi do czarnego Bentleya. Cicho podziękowałam i weszłam do środka. Po chwili Zayn siedział obok mnie zapinając pas. Zrobiłam to samo i przygryzłam nerwowo wargę.
-Gdzie mieszkasz? -spytał obojętnie, skanując moją twarz.
-Co? A.. Lander Helwil 9/5. -szczeliłam buraka i odwróciłam się w stronę okna, modląc się aby tego nie zauważył.
Odpalił silnik i już po chwili ruszyliśmy w stronę wcześniej wymienionej mi ulicy. Przez całą kilku minutową jazdę nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. No bo o czym miałabym z nim, niby rozmawiać? Przerażał mnie. Serio. Jego oczy były pełne pewności siebie i bezwględności. Jakby zdawał sobię sprawę z tego , jak bardzo mnie onieśmielał. A może naprawdę zdawał? Po zatrzymaniu się auta pod moim domem, złapałam za klamkę jednak nie ustąpiła. Spojżałam w stronę mulata, ale już go nie było. Podniosłam jedną brew gdy otworzył mi drzwi i wyciągną w moją stronę dłoń, czekając aż ją złapie. Niepewnie podałam mu swoją. Poczułam niekontrolowany przepływ dreszczy przez całe ciało gdy nasze dłonie się ze sobą zetknęły. Pomógł mi wysiąść a ja szybko cofnęłam swoją, nieco zakłopotana. Muszę się opanować. Zamrugałam gwałtownie, a powieki odzwierciedliły bicie mojego serca. Jeśli poczuł to samo co ja, to musiał być bardzo dobry w ukrywaniu emocji.
-Dziękuje. -wymamrotałam.
-Wstydzisz się mnie? -zapytał łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Co ja mam mu niby powiedzieć, he?  Nic nie odpowiedziałam. Zatrzasnął za mną drzwi a ja podskoczyłam, na ten nie spodziewany gest.
-Czyli tak...? - zbliżył się do mnie a ja przełknęłam głośno ślinę.
-Muszę już iść. -wydusiłam z siebie przeczesując włosy.
-Okej. -zaśmiał się cicho. -Dobranoc Kate. Do zobaczenia jutro. -puścił mi oczko.
-Dobranoc.. -ruszyłam w stronę drzwi. Nagle zatrzymałam się w miejscu i odwróciłam z powrotem do mulata. -Co? -podniosłam jedną brew.
-Jutro. -otworzył drzwi i wsiadł do Bentleya . Usłyszałam już tylko warkot odjeżdżającego auta.

_______________________________________________________
Jest rozdział 2 :) Znów miałam dylemat czy go dodać czy nie.. ale jak widać JEST. Nie jestem z niego zadowolona pod kwestią jakości..ale może wam się spodoba.

Za wszelkie błędy przepraszam :) Następny rozdział pojawi się za tydzień czyli w niedziele. 
Jeśli ktoś to w ogóle czyta to błagam, komentujcie. To naprawdę pomaga mi się zmobilizować :)

Gdyby ktoś chciał się coś dowiedzieć. To jest mój : Ask i Twitter
Do następnego :)xx

czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 1


Co masz na myśli mówiąc "Wszystko będzie dobrze"? Naprawdę w to wierzysz czy robisz mi zbędną nadzieję, na lepsze jutro? Może myślisz że tego nie zauważę? Ja wiem jednak że wszystkie te słowa są po prostu rzucone na wiatr. Tak po prostu. Tak...właśnie tak.
Nagle zatrzymujesz się i patrzysz na wszystko z góry. Zastanawiasz się jak mogłeś do tego doprowadzić. Nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji do puki coś się nie wydarzy...coś co kompletnie zmieni twoje życie o 180 stopni...

-Masz zapasowe klucze?
-Tak...mam... -wymamrotałam wychodząc niezdarnie z samochodu.
-Wrócę późno więc mam nadzieje że dasz sobie radę? -zapytała ciotka z uśmiechem.
-Um..jasne że dam. -upewniłam ją z krzywym grymasem na twarzy który miał raczej wyglądać jak uśmiech.
Po pożegnaniu się z moją nad opiekuńczą ciocią ruszyłam do wielkich drzwi budynku potocznie zwanym "szkołą" (oczywiście że dla mnie to jest piekło)  do której miałam uczęszczać. Popchnełam drewnianą powłokę i niepewnie postawiłam nogę w nowo poznanym miejscu. No..okej. Byłam tu już wcześniej ale to co innego stać w tym miejscu jako gość a co innego jako uczeń. Wszystkie pary oczu od razu napotkały moje zdenerwowanie. Stałam z przygryzioną wargą rozglądając się dookoła. Pamiętam jak jeszcze półtora roku temu, byłam tu w tzn. "delegacji"...a ty proszę. Teraz również ja jestem zmieszana z ich szarą londyńską rzeczywistością. Wypuściłam powietrze z pułc i ruszyłam długim korytarzem. Starałam się wyglądać nad wyraz spokojnie, jednak nie wierze że udało mi się osiągnąć swój cel. Po drodze kilku uczniów posłało mi nieśmiałe uśmiechy, próbując dodać mi odwagi? Może..
Po chwili usłyszałam za sobą głos wołający moje imię. Odwróciłam się podnosząc jedną brew i zobaczyłam uśmiechającą się brunetkę.
-Rayley? -zapytałam cicho. Pokiwała radośnie głową i szybko przywitała mnie w mocnym uścisku. To z nią prowadziłam temat prezentacji którą robiliśmy podczas mojego pobytu tutaj.
-Co ty tutaj robisz? -zapytała nie odrywając się ode mnie.
-Um..przeprowadziłam się. -oznajmiłam z trudem odczepiając od siebie dziewczynę.
-Tak się ciesze że cie widzę! -pisneła z podekscytowana wymachując przy tym rękami. -A więc to ty jesteś ta nowa.. -powiedziała do siebie na chwile mrużąc brwi. -Nie wiedziałam cię tyle czasu! -znów na jej ustach pojawił się uśmiech. Z tego co zdążyłam zauważyć Ray jest naprawdę zakręconą dziewczyną, co w ogóle mi nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Podziwiałam ją za tą pewność siebie i otwartość na świat czy ludzi. Choćby nie wiem co - ja nigdy taka nie będę. Po krótkiej wymianie zdań z długowłosą, zaproponowała że pokaże mi dokładnie szkołę po czym udaliśmy się na krótki apel rozpoczynający rok szkolny. Zajeliśmy tylne miejsca z czego byłam zadowolona.

"Krótki" -tak powiedziała Rayley a siedzimy tu już z 2 godziny! Rozejrzałam się dookoła, znudzona paplaniną dyrektora aż napotkałam mężczyznę stojącego nie opodal nas. Opierał się o ścianę i miał skrzyżowane ręce. Na jego głowie znajdował się ciemny kaptur a oczy były skierowane na mnie. Brunet. Bo tak stwierdziłam po wystających końcówkach włosów z pod nakrycia.
-Idziemy? -głos dziewczyny obił się o moje uszy. Odwróciłam się z powrotem w jej stronę. Podniosłam jedną brew nie wiedząc o co chodzi.
-Apel się skończył. -wyjaśniła z nutką rozbawienia. Pewnie zauważyła moje rozkojarzenie. Wstaliśmy z miejsca i pokierowaliśmy się od wyjścia przez zatłoczoną sale. Ostatni raz rzuciłam okiem na chłopaka jednak już go tam nie zastałam. Wzruszyłam w myślach ramionami i wyszłam z sali.
Po pożegnaniu się z brunetką i wymianą numerów telefonów poszłam na przestanek. Spojrzałam na rozkład busów. Najbliższy mam za jakieś 15 min. Usiadłam na ławce i włączyłam komórkę. Po chwili szperania bez sensu w internecie, podniosłam głowę na mężczyznę zasłaniającego mi słońce. Jedną rękę trzymał nad moją głową a drugą w kieszeni. To ten sam chłopak! -powiedziałam w myślach. Czytał rozkład busów jak zdążyłam zaobserwować. Moje serce podeszło do gardła gdy spojrzał na mnie z pod swoich długich, ciemnych rzęs. Rozejrzałam się nie pewnie gdy usłyszałam nadjeżdżający autobus. Dziękowałam w myślach Bogu, za takie wyczucie czasu. Mulat odsuną się ode mnie a ja szybko pokierowałam się w stronę pojazdu. Zajełam miejsce za kierowcą i przeczesałam niezdarnie włosy. Gdy popatrzyłam na przestanek chłopak uśmiechał się tajemniczo. Ruszyliśmy a ja siedziałam z krzywą miną pod znakiem zapytania. Opadłam na fotel czekając na swój przestanek.


_____________________________________________________
Na początek chce powiedzieć, że z milion razy zmieniałam ten rozdział. I wahałam się co do wstawienia. Ale dobra niech będzie, czytajcie. Wiem że nie wyszedł ale obiecuje że next będzie lepszy i dłuższy :) Zapraszam do dołączenia w tej przygodzie i wytrwania do końca :)

Mam też nadzieję, że was nie zawiodłam i nie będę. A na moje rozdziały będziecie czekać z niecierpliwością. Od razu mówię, że jest to moje pierwsze opowiadanie i pierwszy blog :) Więc jeżeli są tu jakieś błędy itd. To przepraszam xx 

Rozdział drugi pojawi się w następnym tygodniu :)) Tak więc..trzymajcie się i proszę o komentowanie bo to naprawdę motywuje :) 

niedziela, 12 października 2014

***Prolog***

-Masz wszystko? -skinełam głową i ruszyłam do samochodu. Włożyłam słuchawki w uszy i całkowicie poddałam się muzyce. Już nawet nie miałam siły by płakać. Po kilku godzinowej jeździe wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Londyn. Jak ja się tu odnajdę? Dlaczego on mi to robi? Wysiadłam z auta bez zbędnych cyrygieli ruszyłam do drzwi budynku. Nie zdążyłam zapukać bo ciotka już obejmowała mnie ramionami.
-Kate! Jak ty urosłaś! -pisneła z podekscytowania. -Na pewno jesteś zmęczona podróżą! Wchodź do środka. -przepuściła mnie w drzwiach a ja bez słowa ruszyłam na górę do "swojego" pokoju. Zamknełam drzwi a torbę którą trzymałam w rękach rzuciłam gdzieś pod ścianę. Podeszłam do okna a pojedyncza łza stoczyła się po moim policzku. Usłyszałam otwieranie drzwi a już po chwili mój ojciec trzymał mnie w ramionach.
-Kochanie..Wiesz że robię to dla twojego dobra.. -szepnął mi do ucha -Obiecuje że będę cię odwiedzać.
-Nie dotykaj mnie! -wyszarpałam się i spojrzałam na niego gniewnie -Nie chcę cię więcej widzieć! Wynoś się! -otworzyłam drzwi i skrzyżowałam ręce. Spojrzał na mnie z żalem w oczach po czym bez słowa wyszedł. Trzasłam drzwiami po czym osunełam się po nich na ziemie.
-Ona nie rozumie że chcę dla niej jak najlepiej..-do moich uszu dobiegł głos ojca
-Musisz dać jej czas..jest młoda i myśli że robisz to przeciwko niej.. -tym razem głos należał do ciotki.
-Musi skończyć szkołę! Już raz prawie nie zdała a ja nie pozwolę na to żeby się to powtórzyło! -ojciec mówił coraz głośniej. No ale chyba zdałam, c'nie? To nie powód żeby oddawać mnie do Londynu tylko po to bym skończyła szkołę! On nie rozumie że ja się tu nie czuje dobrze? Tu wszystko jest nowe! Nikogo nie znam! Ale ja wiem dlaczego mnie tu oddał. Dlatego że nie chce się ze mną użerać. Od śmierci mamy prawie nie zwraca na mnie uwagi.
-Dopilnuje jej -zapewniła a ja już nie miałam ochoty słuchać ich konwersacji. Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie. Mam tu spędzić najbliższy rok swojego życia. Nie wiem jak ja to przeżyje..

_________________________________________________________________________________
Prolog za nami :) Mam nadzieje że się podoba. Proszę o komentarze ponieważ chcę wiedzieć czy w ogóle ktoś to czyta :) Następny rozdział pojawi się jeśli będzie 5 komentarzy :P